Witam :)
Kiedy zaczynałam testy tego produktu - był absolutną nowością :) Teraz zapewne słyszałyście o nim tu i ówdzie, chociaż przesadziłabym twierdząc, że recenzje zalały blogosferę. O czym mowa?
Mowa o Balsamie myjącym do włosów Sylveco.
Jestem wielką fanką kosmetyków tej firmy. Składy są możliwie proste i konkretne - to jedyna firma, która podaje pełne składy już w ulotce informacyjnej, a na stronie marki można znaleźć dokładny słowniczek składników - KLIK :) Składy są piękne i absolutnie nie ma się czego wstydzić :) Próbowałam już kilku kosmetyków tej firmy do twarzy i jestem z nich zadowolona - chociaż musiałam się ich "nauczyć" [recenzje - KLIK].
Co mnie dodatkowo cieszy - kosmetyki te nie zawierają morza ekstraktów roślinnych (jak np bardzo modne obecnie kosmetyki rosyjskie), co czyni je przyjaźniejszymi alergikom, bo nie oszukujmy się, nic tak nie uczula, jak natura ;]
Opis produktu
Hypoalergiczny, przeznaczony do pielęgnacji każdego rodzaju włosów, szczególnie słabych, zniszczonych, pozbawionych blasku, z tendencją do wypadania. Zawiera bardzo łagodne, ale jednocześnie skuteczne środki myjące, które nie podrażniają nawet najbardziej wrażliwej skóry głowy. Unikalne połączenie oleju jojoba i masła karite z naturalnymi składnikami nawilżającymi zapewnia włosom ochronę przed wysuszeniem i niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Przy regularnym stosowaniu normalizuje stan skóry głowy, a włosom nadaje miękkość, gładkość i lekkość bez efektu puszenia.
Z powyższym opisem ogólnie się zgadzam :) Szczególną ostrożność radziłabym wrażliwcom, których jednak wszystko może podrażnić, oraz osobom borykającym się z wypadaniem włosów - niektóre skalpy potrzebują idealnego oczyszczania.
Skład i analiza
Skład: Woda, Glukozyd kokosowy, Glukozyd decylowy, Miód, Betaina kokamidopropylowa, Masło karite (Shea), Panthenol, Olej jojoba, Guma guar, Oleinian glicerolu, Kwas mlekowy, Betulina, Benzoesan sodu, Olejek rozmarynowy
Balsam myjący Sylveco miał być odpowiedzią na moje modlitwy. Mamy przed sobą jeden z nielicznych kosmetyków, który ma szanse pogodzić potrzeby skóry wrażliwej, skóry z infekcją oraz suchych włosów.
Balsam zawiera łagodne i średnie detergenty, nie zawiera soli ani alkoholu, czyli potencjalnych podrażniaczy. Oprócz nawilżaczy jak miód i pantenol, olej i masło przyjazne włosom przesuszonym i podrażnionej skórze zawiera też składniki przeciwgrzybicze i kojące, dzięki którym produkt jest przyjazny skórze z łupieżem i ŁZS i nie powinien nasilać dolegliwości a może nawet pomóc. Oczywiście każdy borykający się z chorobą skóry powinien ostrożnie sięgać po nowe kosmetyki.
Proszę zwrócić uwagę na geniusz twórcy - zagęstnik jest jednocześnie kondycjonerem (ułatwia rozczesywanie i wygładza), regulator kwasowości nawilża skórę i wygładza łuski włosa, a szampon ma tylko jeden konserwant, bo kwas mlekowy i składniki p/grzybicze konserwują "przy okazji". Mniam!
Produkt zawiera kilka składników, które widnieją na mojej osobistej liście potencjalnie drażniących, tj. betaina kokamidopropylowa, olejek rozmarynowy i kwas mlekowy - acz użyte odpowiednio, tzn odpowiednio zrównoważone i w małych stężeniach - raczej są dla mnie niegroźne.
Wrażenia
Używając balsamu zazwyczaj uśmiecham się pod nosem - tak bardzo przypomina mi moje eksperymentalne samorobione szampony z fazą tłuszczową (KLIK, KLIK)!
Balsam ma konsystencję mleczka i kolor beżowy. Zapach jest niespotykany, najbardziej przypomina mi cukierki ziołowe na kaszel, czuć też coś "grzybkowego" tak jak w kremach tej firmy. Zapach nie utrzymuje się długo na włosach. Na skórze daje efekt delikatnego chłodzenia.
Dopiero na włosach balsam zamienia się w kremową pianę, która otula włosy. Przed rozrobieniem trudno się rozprowadza, spieniony już dość łatwo. Zdecydowanie - obsługi balsamu trzeba się nauczyć! Konsystencja sprawia, że aż chce się zostawić spieniony balsam na włosach na kilka minut - by oleje odżywiły, delikatne detergenty miały czas zając się zanieczyszczeniami i by ekstrakty zdążyły poczynić czary.
Za pierwszym razem po spłukaniu obawiałam się, że włosy są niedomyte a wręcz tłuste - ale po wyschnięciu były zaskakująco sypkie i sprężyste. Skalp ukojony - zachował spokój dłużej niż zwykle, co dało włosom jeden dzień świeżości więcej!
Balsam użyty kilka razy pod rząd sprawdził się o wiele gorzej - któryś ze składników podrażniał mi skalp a oleje tworzyły lepką warstewkę na włosach, więc głowa szybciej nadawała się do mycia.
Balsam jest zdecydowanie bogatym produktem i nie lubi konkurencji - nałożenie oleju przed lub odżywki potem to już nadmiar szczęścia i przepis na przychlast.
Balsam użyty co drugie-lub-rzadziej mycie sprawował się nieźle, dopóki moja pielęgnacja była bardzo uboga a włosy permanentnie przesuszone. Po użyciu balsamu włosy wymagały tylko wygładzenia serum lub odżywką b/s.
Wracając do opisu produktu: w moim przypadku obietnice producenta nie spełniły się. Cóż...
Obecnie zużywam resztki balsamu do mycia ciała i muszę przyznać - w tej roli jest rewelacyjny! Odświeża i orzeźwia oraz pozostawia skórę jak po dodatkowym olejkowaniu!
Dla kogo?
Myślę, że z balsamu będą zadowolone osoby o włosach zniszczonych i przesuszonych. Nie będę odwoływać się do porowatości włosów, bo np masło shea jest składnikiem nietypowym pod tym względem, lubią je włosy niskoporowate oraz np ultraporowate afrykańskie loczki.
Polecam Balsam również zdesperowanym wrażliwcom skalpowym, gdyż jest na tyle inny, niż wszystkie myjadła dostępne na rynku, że warto zaryzykować! U mnie akurat się nie sprawdził do końca, ale takie jest życie wrażliwca :)
Czy kupię?
Z chęcią sięgnę po balsam ponownie, kiedy skóra głowy zmieni mi się diametralnie. Na chwilę obecną następne opakowane nie ma sensu. Jestem bardzo ciekawa, jak balsam sprawowałby się u mnie, gdybym nie miała ciągłych problemów ze skórą.
Mam nadzieję, że Sylveco poszerzy ofertę szamponów - chętnie wypróbuję ich kolejne dzieło (szampon owsiano-pszenny nie wchodzi w rachubę).
Cena balsamu to około 25zł za 300ml. Biorąc pod uwagę, że to jeden z niewielu takich produktów na rynku (jeśli nie jedyny!) - jest wart swojej ceny.
PS: Składniki, których użyto w balsamie są dostępne na półproduktach. Dobry szampon samorobiony wg kalkulacji Italiany (KLIK) kosztowałby podobnie :)
Balsam myjący do włosów z betuliną firmy Sylveco testowałam dzięki Zielarni Lawenda (KLIK).
Fakt otrzymania kosmetyku nie ma wpływu na moją opinię.
Czy znacie Balsam myjący albo Szampon Sylveco? Co o nich sądzicie?
Z chęcią sięgnę po balsam ponownie, kiedy skóra głowy zmieni mi się diametralnie. Na chwilę obecną następne opakowane nie ma sensu. Jestem bardzo ciekawa, jak balsam sprawowałby się u mnie, gdybym nie miała ciągłych problemów ze skórą.
Mam nadzieję, że Sylveco poszerzy ofertę szamponów - chętnie wypróbuję ich kolejne dzieło (szampon owsiano-pszenny nie wchodzi w rachubę).
Cena balsamu to około 25zł za 300ml. Biorąc pod uwagę, że to jeden z niewielu takich produktów na rynku (jeśli nie jedyny!) - jest wart swojej ceny.
PS: Składniki, których użyto w balsamie są dostępne na półproduktach. Dobry szampon samorobiony wg kalkulacji Italiany (KLIK) kosztowałby podobnie :)
Balsam myjący do włosów z betuliną firmy Sylveco testowałam dzięki Zielarni Lawenda (KLIK).
Fakt otrzymania kosmetyku nie ma wpływu na moją opinię.
Czy znacie Balsam myjący albo Szampon Sylveco? Co o nich sądzicie?
A może znacie ich odpowiednika?
PS: Chyba znalazłam analogię wśród bardziej znanych kosmetyków: Balsam do kąpieli Babydream fur Mama [KWC] - łagodniejsze detergenty, bogata faza tłuszczowa. Tylko BDfM ma więcej substancji potencjalnie drażniących i proteiny. Jak sądzicie?
PS: Chyba znalazłam analogię wśród bardziej znanych kosmetyków: Balsam do kąpieli Babydream fur Mama [KWC] - łagodniejsze detergenty, bogata faza tłuszczowa. Tylko BDfM ma więcej substancji potencjalnie drażniących i proteiny. Jak sądzicie?
Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...