Witajcie :)
Dzisiaj chciałam się podzielić włosowymi przemyśleniami.
Jak wiecie - jestem falowana i jestem z tego dumna!
Jak również wiecie, bo tego nie ukrywam - z miłości do fal wiele razy robiłam trwałą, bo jednak loki kocham bardziej a z moich włosów o luźnej fali loków nie wyczaruję. Obecnie jestem bez trwałej i mam pierwszy raz włosy za obojczyk od lat. Poznajemy się.
Jak jeszcze wiecie, mam problematyczną skórę głowy. Cały czas. Od niedawna się jej zmieniło.
Wydaje mi się, że kuracje na skórę głowy prostują włosy. Często noszę je "na prosto", czyli rozczesuję i suszę wzdłuż włosa a często później związuję - to generalnie stan rzeczy, który dodatkowo nie służy falistości fal.
Tym razem postanowiłam umyć włosy i pougniatać je i wyręcznikować jak dawniej i zobaczyć, co mi z tego wyjdzie.
Zestaw bojowy:
Vis Plantis, Szampon z dziegciem - nowy w zbiorach, użyłam zaledwie dwa razy. Chyba nieźle oczyszcza skórę z łuski i uspokaja stany zapalne i chyba jest za mocny do częstego stosowania (w ulotce napisano 3 razy w tygodniu ale dla mnie to byłoby zdecydowanie za często).
Odżywka Labell do włosów suchych i niesfornych - również nowa; "podróbka" zapewne pewnej kultowej emolientowej odżywki, sama niezbyt emolientowa a raczej lekka i wygładzająca.
Efekt, który chciałby być falami gdy dorośnie:
Upięte jeszcze zostawiało nadzieję...
Rozpuszczone już nie :>
Mamy tu typowy przykład przestylizowania. Włosy pozostawione same sobie wyglądałyby lepiej, niż po zabiegach, które miały podkreślić ich naturalne piękno.
Inna rzecz - fale niefalowane i ciągle prostowane potrzebują czasu, żeby skręt "zaskoczył". Więc co robić? "Jak żyć?"
I tu przypomniałam sobie o mojej włosowej kuzynce Eter i jej podejściu: ma włosy dość podobne do moich, o delikatnej fali, ale wydobywa z nich cuda dzięki prostym metodom stylizacji na zimno.
Wybrałam taki, kręcenie na opaskę:
Wykorzystałam metodę wspomnianą kiedyś na fejsie - KLIK.
Metoda jest banalnie prosta a efekt powtarzalny. Przy okazji samo upięcie wygląda ładnie :) Gdyby tylko lepiej się trzymało - mam ciągle za krótkie włosy z tylu i uciekają.
Użyłam opasek z Rossmanna - dzięki silikonowemu zygzakowi lepiej się trzymają. Trochę ściskają ale powinny się rozciągnąć z czasem :) W tej chwili są w promocji - KLIK, podobnie jak wiele włosowych akcesoriów KLIK.
Efekt po rozpuszczeniu:
Nieźle, co? :)
Efekt nie doczekał następnego dnia, bo nie użyłam żadnego stylizatora, ale i tak bardziej podoba mi się wesoły bałagan niż takie krzywe coś, jakie miałam bez opasko-koczka.
Skalp jest całkiem zadowolony z tego zestawu.
Nie wiem jak u Was - moje włosy po ściśnięciu są bardziej miękkie i sprawiają wrażenie zdrowszych. Na drugi dzień - puch, bo wilgotność powietrza podskoczyła w kosmos.
Znacie jakieś metody stylizacji na zimno dobre dla krótszych włosów?
Jak Wasze włosowe niedziele?
Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...